W lutym zgłosili się do mnie pan Marek i pani Klaudia w celu nabycia nieruchomości wspartej kredytem hipotecznym. Nie spodziewając się żadnych kłopotów, pod koniec lutego klasycznie zebraliśmy dokumenty, złożyliśmy wnioski i czekaliśmy na decyzje. Wybraliśmy 2 banki z najlepszymi ofertami dla 10% wkładu własnego. Decyzje miały zapaść w 2 połowie marca, a więc już po rozpoczęciu pandemii.

Pierwsze zaskoczenie to decyzja negatywna z jednego z banków argumentowana zbyt wysokim ryzykiem, w obliczu tego co się działo w kraju. Przy jednoczesnej decyzji pozytywnej z drugiego banku nie wzbudziło to szczególnego niepokoju ani u mnie ani u klientów.

Poczucie zagrożenia i niepewności spowodowały, że klienci postanowili wstrzymać się z decyzją odnośnie podpisania umowy kredytowej – decyzja jak najbardziej słuszna i zrozumiała. Nie widziałem w tym żadnego ryzyka, ponieważ bank w ramach pandemicznych udogodnień dopuszczał możliwość wydłużenia ważności decyzji o dodatkowe 30 dni – z zastrzeżeniem, że o wydłużenie można zawnioskować dopiero po wygaśnięciu pierwotnej decyzji. Ostateczna decyzja klientów o przystąpieniu do umowy, zapadła około 2 dni przed końcem ważności pierwotnej decyzji, co uniemożliwiło podpisanie umowy w tym terminie. Konieczne było złożenie wniosku o wydłużenie ważności decyzji.

„Damy Wam kredyt, ale na innych warunkach. Nie 10% wkładu własnego a 20%”

I tu drugie zaskoczenie przy tym wniosku: bank wydłuża ważność decyzji ale oczekuje zwiększenia wkładu własnego o kolejne 10% wartości inwestycji co dawało nie bagatela dodatkowe 60 000 PLN.

Prawie spadłem z krzesła.

Warunki banku były dla klientów nie do zrealizowania – nie posiadali takiej kwoty, nie byli jej w stanie pożyczyć od rodziny, nie stać ich było na dodatkowy kredyt mający uzupełnić lukę po środkach, które zamiast w wykończenie wrzuciliby we wkład własny.

„To może chodźmy do innego banku?”

Pani Klaudia słusznie stwierdziła, że w takim razie zmieniamy bank – w normalnych okolicznościach sam bym im to zaproponował – jednak w obliczu zaostrzeń polityki kredytowej nie było już na rynku banku, w którym moglibyśmy zrobić im kredyt z 10% wkładem własnym.
Pat. Załamanie, niedowierzanie, poczucie niesprawiedliwości – w końcu nie zmienia się zasad gry w jej trakcie! Marzenia o własnym domu w malowniczej okolicy zamieniały się w koszmar niezrealizowanych celów życiowych.

Jeżeli czegoś się nie da zrobić to trzeba znaleźć kogoś, kto o tym nie wie i to zrobi…albo eksperta, który WIE JAK TO ZROBIĆ!

Odbyliśmy z klientami w przeciągu 2 dni kilkanaście rozmów telefonicznych – przeanalizowaliśmy ich sytuację wzdłuż i wszerz. Po kilku godzinach pracy miałem gotowe odwołanie od zmiany pierwotnej decyzji z uzasadnieniem skupiającym się tylko na mocnych stronach klientów – awans w budżetówce, działalność prowadzona od lat, niewrażliwa na Covid-19, bez spadku przychodu i dochodu), bez słowa sprzeciwu wobec niesprawiedliwości tego świata. 2 tygodnie nerwów, przepychanie się na argumenty, wreszcie finał. Wczoraj bank wydał decyzję ostateczną na pierwotnych warunkach, w przyszłym tygodniu podpisujemy umowę!

Mamy to!

Po raz kolejny nie udało by się bez zaangażowania samych klientów, zaufania jakim mnie obdarzyli od początku naszej współpracy, wsparcia Koordynatora ze strony Notus Finanse i Banku oraz dobrej woli ostatecznego decydenta. Jakiś czas temu opowiadałem młodszym stażem kolegom w biurze anegdotę o tym, jak wyglądała sytuacja w sektorze bankowym podczas poprzedniego kryzysu z przełomu 2008/2009 r. Szczególnie zapadła mi w pamięć kwestia związana z brakiem franka szwajcarskiego na rynku. Część banków zmieniała klientom prze to zarówno wydane decyzje jak i nawet podpisane ale nie uruchomione (wypłacone) umowy kredytowe z CHF na PLN.

Szok i niedowierzanie! Jak to? Zmiana wydanej decyzji? To niemożliwe! A jednak.

Bank nie ma obowiązku udzielić kredytu na podstawie wydanej decyzji – jeśli okoliczności się zmieniają – tak jak w 2008 r. kiedy nie można było udzielić kredytu w walucie, konieczna była zmiana warunków udzielanego klientowi kredytu. W 2020 r. pandemia i paraliż gospodarczy kraju wpłynęły również na sektor bankowy, który zareagował licznymi zaostrzeniami w polityce kredytowej.

Zaostrzenia w polityce kredytowej banków:

  • Zwiększenie wymaganego wkładu własnego o minimum 10%;
  • Brak akceptacji dla dochodów uzyskiwanych z umów cywilnoprawnych (zlecenie/dzieło);
  • Ograniczenia dla akceptacji dochodów osiąganych z jednoosobowej działalności gospodarczej;
  • Poszerzenie bazy branż wykluczonych i podwyższonego ryzyka o gastronomię, turystykę, hotelarstwo, fryzjerstwo i kosmetykę – niezależnie od formy zatrudnienia.

    Taka właśnie reakcja banków przypomniała mi kryzys sprzed 12 lat. Po cichu liczyłem, że mimo wszystko, więcej takie przygody jak przed laty mnie już w karierze zawodowej nie spotkają. Na szczęście potrafię znaleźć rozwiązania nawet w pozornie patowych sytuacjach i pomagać moim klientom realizować marzenia o własnym mieszkaniu lub domu.